Geoblog.pl    autostopem    Podróże    powitanie gór 2012    Beski Śląski wiosenną porą
Zwiń mapę
2012
30
mar

Beski Śląski wiosenną porą

 
Polska
Polska, Wisła
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Góry chodziły za nami już od dłuższego czasu, przede wszystkim za mną, choć K. też spodobał się pomysł, aby w najbliższy wolny dzień wyskoczyć w pobliskie Beskidy i z pełną świadomością, że tam zima jeszcze ma się dobrze zdobyć jakiś szczyt. Decydujemy się na Beskid Śląski i Wisłę jako bazę wypadową.
W pociągu pustki, co jest dla nas sporym zaskoczeniem, bo w trakcie poprzednich podróży weekendowych zwykle było sporo ludzi, tym razem większość z nielicznych podróżnych wysiada w Skoczowie. Po drodze udaje nam się zobaczyć kilka mniejszych lub większych stad zblazowanych saren, zajęcy i przerażonych bażantów uciekających z nasypu kolejowego. Poza florą udaje się nam więc również fauna.

Wysiadamy w Wiśle Uzdrowisko i natychmiast zostajemy zaatakowani przez ludzi proponujących nam tanie noclegi. Na szczęście nie są tak natrętni jak chociażby w Zakopanem toteż szybko ruszamy w drogę, zahaczając po drodze o siedzibę PTTK mieszczącą się w zabytkowym zameczku myśliwskim Habsburgów. Od naszej ostatniej wizyty pojawiła się obok niego tablica informacyjna o stworzeniu Szlaku Habsburgów - fakt odnotowujemy skrzętnie na ewentualną przyszłą wizytę.
Początek trasy wiedzie przez miasto wzdłuż Wisły, potem odbijamy na Wisłę Jawornik pełną domów wypoczynkowych, pensjonatów i hotelików, po czym z rozpędu docieramy pod stok narciarski, gdzie okazuje się, że zboczyliśmy ze szlaku. Chwila narady, kontemplacja mapki stoku i decydujemy się wjechać kolejką krzesełkową na górną stację, z której do schroniska na Soszowie jest już rzut beretem, tym bardziej, że wjazd kosztuje jedynie 6zł. Na obu stacjach wywołujemy sporą konsternację i zdziwienie, ale niezrażeni ruszamy do schroniska, którego jesteśmy pierwszymi gośćmi - wejście jest w ogóle nieprzetarte i widać, że od dobrych dwóch dni nikogo tu nie było, tylko na zapleczu widać wydeptane ślady. Na miejscu trafiamy na promocję na grzane wino, pustą ale ciepłą jadalnię oraz grę "Robale", po które natychmiast sięgamy. Ani się obejrzeliśmy a nad grzańcem i grą minęło nam niemal półtorej godziny. Zbieramy się więc szybko, wpisujemy jeszcze szybciej do księgi gości i żwawym krokiem ruszamy na szlak. Pierwsze chwile są tragiczne, śnieg po kolana, a my wzięliśmy wszystko, tylko nie stup-tupy, które teraz byłyby jak znalazł. Po chwili jednak wskakujemy na drogę udeptaną przez skuter, która mija górne wyciągi orczykowe i grzbietem pasma i wiedzie cały czas naszym szlakiem wzdłuż granicy polsko-czeskiej. Zadowoleni, że mimo tak kiepskich warunków mamy przetarty szlak maszerujemy dziarsko aż do Polany Sałasz, gdzie przetarty szlak urywa się i aby dotrzeć na Stożek, który jest naszym celem trzeba przebijać się przez śnieg po kolana. Mimo to próbujemy, by po 200 metrach zrezygnować - podejście jest strome, śnieg jest lepki i ciężki i utrudnia robienie kolejnych kroków, a na dodatek znad Czech przypłynęła śniegowa chmura. Cofamy się do błotnistej drogi i ruszamy do Wisły Głębce, gdzie mieliśmy zakończyć naszą wycieczkę, acz od nieco innej strony.

Błotnista droga wije się niemal do samego końca mijając nieliczne zabudowania i w końcu dociera do torów kolejowych, od których odbija w stronę Wisły Dziechcinki. My jednak, chcąc zdążyć na pociąg powrotny zmierzamy do Wisły Głębce, toteż nieśmiało wskakujemy na tory i nimi kierujemy się na dworzec kolejowy po drodze przeprawiając się przez przepiękny wiadukt kolejowy. Na dworcu okazuje się, że pociąg nam uciekł, gdyż pomyliliśmy sobie godziny a kolejny jest dopiero za ponad trzy godziny. Nie zastanawiając się wiele siadamy na werandzie zamkniętego już od dawna na trzy spusty dworca i urządzamy sobie mały piknik z kanapkami, czekoladą i gorącą herbatą. Czasu mamy pod dostatkiem postanawiamy więc cofnąć się z powrotem do Wisły Uzdrowisko i po drodze pozwiedzać na szybko samą Wisłę, której do tej pory nie mieliśmy okazji poznać lepiej. Dopiero za Wisłą Oazą robi się bardziej ciekawie - ulica wiedzie wzdłuż rzeki, pojawiają się powoli jakieś skwerki i bulwary, aż w końcu w całej okazałości wyłania się deptak z przepięknym kościołem ewangelicko-augsburskim. Niestety, większość ciekawych miejsc, czyli kościół i muzeum są zamknięte, więc pozostaje nam tylko uraczenie się pizzą w lokalu Amadeo, którego jednak nie polecamy. Wszystko było co prawda zjadliwe, ale bez rewelacji, w tym również cenowej. Na pomnik Adama Małysza z białej czekolady brakuje nam już czasu, więc żwawym krokiem ruszamy na dworzec, który powozi nas w siną dal, gdzie śnieg już się nas nie ima, a wiosna wybucha nieśmiało.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
autostopem

Agata i Krzysztof
zwiedzili 5% świata (10 państw)
Zasoby: 69 wpisów69 0 komentarzy0 9 zdjęć9 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
03.07.2012 - 22.07.2012
 
 
12.04.2012 - 17.04.2012
 
 
30.03.2012 - 30.03.2012